- Dobre te truskawki - stwierdziła Klaudia leżąc obok mnie na plecach w cieniu wielkiego drzewa. Wszędzie było zielono. Kolor nadzieji.
Idealne miejsce na wyznawanie miłości - pomyślałem. Tak w końcu postanowiłem to zrobić.
- Klaudia, wiesz co... - zaczęłem. Przestałem udawać, że czytam jakąś książkę. Nie dała mi skończyć, wyrwała mi tomik z rąk i uciekła.
- Goń mnie! - krzyknęła.
Wybuchłem śmiechem i ruszyłem za nią. Kurde szybka była.
Gdy udało mi się ją dogonić, złapałem ją w tali.
- Mam cię- szepnęłem w jej włosy.
Obróciła się w moich ramionach do mnie i oparła dłonie na moich piersiach.
- Ja... - znowu zaczęłem.
- Ja też - przerwała mi.
Spojrzała mi w oczy. Dotknęłem jej policzka dłonią i lekko musnąłem ustami jej dolną wargę zamykając oczy. Gdy je otworzyłem dziewczyna wpatrywała się we mnie swoimi dużymi czarnymi oczami. Zarzuciła mi ręce na szyje, wplotła mi palce we włosy i przyciągnęła mogą twarz do swojej. Jeszcze raz złożyłem pocałunek na jej ustach, który tym razem odwzajemniła. Wsunęłem rękę pod jej koszulkę nie po to, by pomiętosić cycki (jak zrobiła by większość facetów), lecz by pogłaskać ja po plecach. Złamana ręka trochę mi przyszkadzała, ale nie zwracałem na to uwagi. Nagle złapała zębami moją dolną wargę, a jęknęłem cicho z rozkoszy. Odrzuciła głowę do tyłu, zaczęłem całować jej szyję. Czułem każdy kawałek jej ciała, które co chwila przebiegały dreszcze. Po chwili ona przejęła inicjatywę. Napadła na mnie, a ja nie zdołałem się utrzymać na nogach, polecieliśmy do tyłu i utonęliśmy w trawie. Oderwaliśmy się od siebie.
Uśmiechnęłem się do niej lekko. Chciałem się odezwać, ale to ona zabrała głos:
- Przepraszam - zmieszała się. - Tak strasznie mi głupio. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
Tak bardzo byłem spragniony smaku i dotyku jej ust, że uciszyłem ją kolejnym zmysłowym pocałunkiem. Jednak za szybko się oderwałem, bo chciałem więcej, ale musiałem się opanować. Tak bardzo jej pragnąłem.
- Nie przepraszaj, ja zaczęłem.
- A więc moje uczucia są odwzajemnione? - spytała.
Pokiwałem głową.
Zabrzmiała piosenka "Nothing to Lose" Billego Talenta - mój dzwonek. Spojrzałem na wyświetlacz - Sabina.
- Tak Sabino? - spytałem.
Krzyknęła do telefonu tak głośno, że aż mnie ucho rozbolało.
- Co się z wami dzieje?! Klaudia nie odbiera! Co się stało?!
- Jezu, kobieto! Weź mów ciszej, bo już mnie głowa boli!
- Okej. Co się stało?
- Nic. Klaudia zostawiła telefon w swoim pokoju. W jakiej sprawie dzwonisz?
- Mam nadzieję, że dobrze się czujesz, bo chciałabym, abyś jutro stawił się na mojej imprezie z Klaudią - oznajmiła zabawnym tonem. Boże, ona ma tak zmienne nastroje, jak kobieta w ciąży.
- Ooo, i to jak dobrze - powiedziałem rozmażony spoglądając na moją ukochaną.
- Dobra, nie wnikam. Będziecie?
- Tak.
- Na 20.30 u mnie w chacie, nie spóźnijcie się.
- Do zobaczenia!
Rozłączyłem się.
- Idziemy do domu - Klaudia wstała i podała mi rękę bym też wstał.
- A to z jakiego powodu? - spytałem podnosząc się. - Mi tu dobrze.
- Nie tylko ty chciałeś uczcić twoje wyjście ze szpitala - odparła splatajac moje palce ze swoimi. - Babcia robi kolację. Taką uroczystą - wyjaśniła.
Ruszyliśmy w stronę domu.
- Czyli, jak to teraz z nami jest - zapytałem. - Co z nami będzie?
- A ty co o tym myślisz?
- Bardzo Cię kocham - stwierdziłem.
- Ja Ciebie też.
- Czyli co z tego wynika?
- Że jesteś na mnie skazany - uśmiechnęła się psotnie.
..................................................................................................................
Hej. Wiem długo mnie nie było, ale miałam mały poślizg z rozdziałami i musiałam po po prawiać trochę ocen.
Rozdział krótki, ale obiecuje, że następne będą dłuższe.
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z takiego rozwoju spraw. Niestety ja jestem zawiedziona tak mała ilością komentarzy przy ostatnim rozdziale.