Oczami Klaudii
Otworzyłam oczy. Byłam w salonie Brajana rozciągnięta na rozłożonej kanapie z przywiazanymi nadgarstkami i kostkami i ... całkiem naga!
Brajan miał rację. Nie powinnam jechać., pomyślałam.
Do pokoju wszedł goły ojciec Brajana z naciagnietą prezerwatywą na przyrodzeniu. FUJ! Zaczęłam drżeć ze strachu. Ułożył się na mnie wkładając dłoń w moje rozpuszczone włosy i szepcząc:
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem.
Serce podskoczyło mi do gardła. Mężczyzna powoli zaczął badać ręką moją szyję, obojczyk, pierś, brzuch. Zaczął całować mnie po klatce piersiowej, potem piersiach. Byłam jak sparaliżowana.
Chwile późnie Go na mnie nie było i ktoś narzucił na mnie koc. Ojciec Sabiny, który był wojskowym odciągnął na bok mężczyznę, a sama Sabina zaczęła wyswobadzać mnie z sznurów. Kiedy jej się to udało zadzwoniła na policję. Pan Robert siedział unieruchomiony na krześle.
- Skąd wy ... - zaczęłam.
Sabina spojrzała na mnie wymownie.
- Oh ... - zrozumiałam.
Brajan.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Laska nie dziękuj tylko idź do łazienki, ubieraj się - Sabina rzuciła mi moje ciuchy.
Owinęłam się kocem i weszłam do łazienki. Zaczęłam się ubierać. Słyszałam jak Sabina dzwoni jeszcze w jedno miejsce. Do Brajana.
- Miałeś rację. Twój ojciec coś knuł - dobiegał mnie jej stłumiony głos. Chwila na odpowiedź. - Nie - znów chwila przerwy. - Tylko się nie wkurzam - przerwał jej. - Wiem - wzięła głęboki oddech. - Chciał ją zgwałcić - wyszeptała drżącym głosem. Długa odpowiedź. - Dobra, cześć - rozłączyła się.
Wyszam z łazienki w moich ulubionych szarych jeansach, czarnej koszulce z nadrukiem "NIRVANA" i czarnej bluzie. Moje buty znalazłam wrzucone niedbale do kuchni.
- Jestem gotowa - oznajmiłam Sabinie i jej ojcu.
Moja przyjaciółka podeszła do mnie.
- Kochana nic Cię nie jest? - spytała.
Pokręciłam głową, lecz po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Przytuliła mnie.
- Oh Sabina! Tak strasznie się bałam! - krzyknęłam. - Nie mogłam się ruszyć, a on ... - zabrakło mi słów.
- Ciii - wyszeptała w moje włosy. - Już nic Ci nie grozi - zapewniła mnie.
***
- Brajan! Miałeś leżeć w łóżku! - krzyknęłam wchodząc z Sabina u boku do sali trzysta pięćdziesiąt dwa. Brajan kręcił się przy łóżku. Było już ciemno.
Odwrocił się w moja stronę i podbiegł do mnie. Wziął mnie w ramiona tak mocno, że prawie nie mogłam oddychać. I ja mu nie dałam za wygraną. Wplątałam mu palce we włosy i przyciągnęłam do siebie. Nie słyszałam jego współlokatorów, którzy zaczęli gwizdać i mówić coś w stylu: " Porno w miejscu po licznym?! Dajcie spokój!"
- Przepraszam - wszeptałam.
- Nic się nie stało - odpowiedział szeptem. Przytulił mnie jescze mocniej. Przywarłam do niego liczył się tylko on.
- Wszyscy spać! - krzyknęła jakaś pielęgniarka wchodząc do pokoju.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
- A ty dziewczyno do domu! - pokazała mi ręką drzwi.
- Nie! - krzyknęli trzej chłopacy wokół nas.
- Chyba w snach - oznajmiam.
- Ugh ... Zostań, ale masz nie przeszkadzać innym pacjętą - i wyszła z pomieszczenia gasząc światło.
Po omacku podeszliśmy do łóżka i przysunęłam sobie krzesło. Sabina kiwnęła mi głową na pożegnanie i także wyszła. Złapałam dłoń Brajana. Po kilku minutach chłopcy już smacznie chrapali. Mogliśmy porozmawaiać.
- Nic Cię się nie stało? - zapytał.
Pokręciłam głową.
- Napewno?
- Napewno. Brajan tak starsznie mi przy... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nic się nie stało. To nie Twoja wina. Nie wiedziałaś.
- Powinnam Cię posłuchać.
- Powinnaś - przytaknął. - Chodź do mnie - przesunął się i poklepał zrobione mi miejsce. Położyłam się koło niego i przytuliłam. - Opowiedz mi co się tam stało - polecił. Objął mnie i zaczął głaskać mnie zabandażowaną ręką po plecach.
- No, hm ... - zaczęłam. - Stało się to co Ci Sabina powiedziała przez telefon - nie chciałam go głębiej wtajemniczać i tak był już poddenerwowany. - Potem pojechaliśmy na kolędę za policją, która zabrała Tolwojego ojca. Musiałam wszystko powiedzieć i w ogóle - umilkłam.
Siedzieliśmy w ciszy.
Brajan w końcu zaczął inny temat.
- Pytałem się, kiedy będę mógł wyjść ze szpitla - oznajmił.
- I co?
- Jeszcze w tym tygodniu.
Otworzyłam szerzej oczy.
- To cudownie!
- Ciszej - wyszeptał. - Miałaś nie przyszkadzać.
- Ups. Przepraszam - odparłam. - Po prostu się cieszę.
- W końcu nie masz moich rzeczy? - zażartował .
Pokręciłam głową chichocząc.
Po jakiejś godzinie chłopak usnął, a ja delikatnie wyplatałam się z jego objęć.
Usiadłam na fotelu w rogu pokoju. Zastygłam wgapiona w niego.
Kocham Cię, pomyślałam.
Nagle wszystko do mnie dotarło ...
.....................................................................................................
Tak bardzo wszyscy chcieliście bym jak najszybciej dodała następny rozdział, że nie mogłam odmówić. Przepraszam za literówki i błędy ortograficzne =D