Ocz. i
Klaudii
Dwa
miesiące później…
Patrzę na małego chłopczyka, który
stawia pierwsze kroki przy kanapie mojej, tfu, naszej sypialni. Wygląda jak
tatuś. Te same rozczochrane czarne włoski, ciemne oczka, nosek, usteczka, nawet
te same miny! Tylko skórę ma śniadą, po mnie. Jest prześliczny, cudowny i mega
słodki.
Chłopiec robi trzy kroki,
odwraca się do mnie i śmieje perliście ukazując maleńkie ząbki.
Klaszczę w dłonie.
- No dalej mały! Pokaż co
umiesz! - zachęcam go.
Po jeszcze kilku kroczkach
upada na pupę i pampersie. Wybucha piskliwym płaczem, więc podbiegam do niego i
biorę na ręce.
- Spokojnie – mówię. – Jest dobrze.
Następnym razem będzie lepiej – zapewniam.
Powtarzaliśmy ten schemat już kilka
razy i za każdym razem szło mu coraz lepiej. Nie płakał z powodu bólu, bo nawet
go to nie bolało (pieluszka okazała się dobrym ochraniaczem, tyle że mu się nie
udawało.
Ta i tej podobne wizje
nawiedzały mnie już od jakiegoś czasu. Tak od półtora miesiąca. Czy wszystkie
młode matki tak mają czy tylko ja?
Mogłam sobie wyobrazić siebie w roli matki, ale nie matki z córką.
Szczerze mówiąc bardziej widział mi się chłopczyk. Taki chłopczyk, podobny do
Brajana.
Pociągnęłam nosem leżąc na kanapie w mojej sypialni w domu moich
rodziców.
No to zacznę od początku.
Po pierwsze, jestem w drugim miesiącu ciąży. Mam już lekko wypukły brzuszek.
Po drugie, tęsknię za Brajanem.
Po trzecie, ojciec Brajana siedzi więzieniu przez osiem lat w
zawieszeniu cztery lata za znęcanie się nad swoją rodziną seksualnie, fizycznie
i psychicznie oraz za próbę gwałtu na mnie.
Po czwarte, mój dziadek, także kibluje w więzieniu przez dziesięć lat w zawieszeniu
na osiem za spowodowanie wypadku, w którym zginęło pięć osób.
Po piąte, mieszkam z moimi rodzicami, a babcia u swojej koleżanki.
Po szóste, babcia sprzedaje swoją posiadłoś, a konie odda do najlepszej
stadniny na obrzeżach miasta.
Po siódme, jestem w związku z przyjacielem Brajana - Kamilem. Nie, no w związku to za dużo powiedziane. To było jak jedzenie nutelli nie mając zmysłu smaku. Niby się spotykaliśmy, ale mi to nie wystarczało, cały czas kochałam Brajana.
Byłam w łazience i właśnie szykowałam się na spotkanie z Kamilem i jego znajomymi. W sumie nie miałam ochoty iść. Mój pseudo chłopak ostatnio zaczął dużo pić. Nie dawno nawet pobił jakiegoś gościa. Miałam z nim zerwać, ale kiedy jest trzeźwy jest bardzo sympatyczny i jakoś nie miałam serca. Nie to, że zapomniałam o Brajanie. Prawie codziennie byłam cmentarzu.
Wyszlam z łazienki, wzięłam torebkę z wieszaka na przedpokoju, krzyknęłam do rodziców, że wychodzę i zaczęłam zabiegać na dół po schodach bloku. Gdyby nie dziecko nie robiłabym tego. Niczego bym nie robiła. Byłabym martwa. Popełniłabym samobójstwo. Ale żyje. Bo kocham mojego maluszka równie mocno jak jego tatusia.
Kamil siedział w swoim samochodzie. Wsiadłam na miejsce pasażera.
- Cześć kochanie - cmoknął mnie w policzek.
Wyjechaliśmy poza miasto. Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy na polanie przed lasem, na której stało już kilka samochodów.pp
Potem wszystko poszło bardzo szybko. Cała ekipa się zgrała. Wszyscy zaczęli chlać na potęgę. W sumie nigdy nie byłam grzeczna dziewczynką i pewnie poszłabym w ich ślady, gdyby nie ciąża. Nie chciałam zaszkodzić maluszkowi. Niektóre laski wyglądały strasznie, jedną nawet zaczęła odstawiać jakiś erotyczny taniec koło mojego już najebanego na maksa faceta. Ja, która stałam wtedy oparta o maskę jego samochodu, ruszyłam w ich kierunku.
Kamil gdy tylko mnie zobaczył, objął mnie w pasie. Po chwili zaczął obmacywać mój tyłek, schodząc coraz niżej.
- Może ty tak dla mnie zatańczysz, jak ta laska, co? - szepną obleśnym tonem, zionąc mi w twarz alkoholem. - Tylko dla mnie w samochodzie?
Zaczęłam wyswobadzać się z jego uścisku, ale nie wiele to dało.
- Przestań - nakazałam. - Puść mnie!
Zaczęliśmy się szamotać.
Niespodziewałam się tego, ale uderzył mnie. Najpierw raz w ramię, potem w pierś, a na końcu dwa razy w brzuch. Ból był nie do opisania. Oczywiście nie dorównywał mojemu psychicznym bólowi, ale bolało. Bardzo bolało. Osunęłam się na ziemie i straciłam przytomność.
***
Po raz kolejny obudziłam się w szpitalu. po raz kolejny nie chciałam otwierać oczu. Z resztą nie miałam siły.
- Straciła dziecko? - usłyszałam głos mojej mamy, mówiącej z nutką niedowierzania w głosie.
- Straciła dziecko? - usłyszałam głos mojej mamy, mówiącej z nutką niedowierzania w głosie.
- Przykro mi - odpowiedział jej kobiecy głos pełen smutku.
Zachłysnęłam się powietrzem i podniosłam do pozycji siedzącej, otwierając szeroko oczy. Nie rozejrzałam się nawet po sali, bo przez atak kaszlu zaczęły łzawić mi oczy. Nie mogłam się opanować. Po chwili zaczęłam krzyczeć, krzyczeć wniebogłosy. Poczułam ból w ramieniu i zaczęłam odpływać. Podano mi środki uspokajające.
Zachłysnęłam się powietrzem i podniosłam do pozycji siedzącej, otwierając szeroko oczy. Nie rozejrzałam się nawet po sali, bo przez atak kaszlu zaczęły łzawić mi oczy. Nie mogłam się opanować. Po chwili zaczęłam krzyczeć, krzyczeć wniebogłosy. Poczułam ból w ramieniu i zaczęłam odpływać. Podano mi środki uspokajające.
***
To był tylko sen - wmawiałam sobie. - To tylko sen.
Tak bardzo chciałam by to była prawda. Bardzo. Niestety pościel nie wydawała się ani trochę znajoma, zapachy też obce. Wszystko wskazywało na to, że to nie był sen. Nawet nie otwierając oczu miałam to chore przeczucie. Z resztą byłam potwornie wyczerpana.
Uniosłam powieki. Leżałam w ciemnej sali szpitalnej. Usiadłam. Mama drzemała niespokojnie na fotelu w rogu pomieszczenia.
Pogłaskałam się po brzuchu, a po policzkach zaczęły cieknąć mi łzy. Gdzie było teraz moje dzieciątko? Co się z nim dzieje?
Nie żyje - ta myśl uderzyła mnie z takim impetem, że padłam na poduszki. Niestety byłam padnięta i od razu zasnęłam.
***
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ...
Dlaczego jeszcze żyje? To jest właściwe pytanie. Nawet bardzo. Bo zamiast dać mi się wykrwawić po przecięciu sobie żył moja mama, gdy tylko nie zobaczyła kilka miesięcy temu, od razu zadzwoniła po pogotowie. Los chciał, że mnie odratowali. A potem zamknęli w psychiatryku. Taaa. Przejebane, co nie?
Baby zza szyby patrzyły się na mnie, jakbym była jakimś bardzo rzadkim okazem jakiegoś zwierzęcia albo coś. Ja wpatrywałam się w nie wilkiem.
- Zostawicie mnie w końcu? - spytałam z irytacją, a mój głos odbijał się echem od ścian w pustym pomieszczeniu, w którym przebywałam. Ubrana byłam tylko w krótką szpitalna standardową koszulę, siedziałam skulona z rogu i byłam pewna, ze widać mi niektóre miejsca, które widział tylko Brajan.
Zaczynałam popadać w obłęd. Wpadłam w pułapkę własnych myśli w tym miejscu. To miejsce mnie zaczęło niszczyć. Jedynym plusem było to, że miałam jutro wyjść. Wrócić to domu. Wykonam swój plan.
........................................................................................................................................
A więc. To już prawie koniec. To smutne, ale prawdziwe. Liczę na więcej komentarzy, niż pod ostatnim rozdziałem :D
5 KOMENTARZY = OSTATNI ROZDZIAŁ
CUDOWNE *.*
OdpowiedzUsuńFajne!
OdpowiedzUsuńJejuuu płacze :'(.
OdpowiedzUsuńPisz dalej prosimy ;/!
OdpowiedzUsuńczmu? ostatni ?
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga <3 pisz dalej !
OdpowiedzUsuńja pierdole.. świetne choć w chuj smutne pisz dalej :)
OdpowiedzUsuń