Oczami Klaudii
- Tylko ona tu jest?
- Tak.
- To straszne.
- Miała dużo szczęścia.
- Bardzo dużo. Żadnych zadraśnień, nawet rysy, nie to co…
- Nie to co inni.
Przez tą krótką wymianę zdań jeszcze mniej rozumiałam. Nie otwierałam
oczu od czasu kiedy odzyskałam przytomność, czyli jakąś godzinę temu. Chyba
byłam w szpitalu: te wszystkie pikania i zapach.
Ktoś cały czas gładził moją dłoń. Miałam nadzieję, że to mój Brajan.
W końcu się przełamałam i uniosłam powieki. To nie był mój chłopak,
tylko… moja matka! Uśmiechała się do mnie. Rozejrzałam się po sali. Nigdzie go
nie było, tylko matka (!) i babcia.
- Gdzie On jest? – spytałam.
Obie kobiety spojrzały po sobie ze smutnymi minami.
- GDZIE ON JEST? – powtórzyłam pytanie ze złością podnosząc się do
pozycji siedzącej.
- Klaudia, skarbie - zaczęła
matka, ale ja już wiedziałam co powie, jednak nie chciałam w to wierzyć. Nadal
miałam nadzieję, że to nie prawda.
Rozpłakałam się, jeszcze zanim skończyła.
- On nie żyje – powiedziała spuszczając głowę.
- Nie! – krzyknęłam. – Nie wierzę Ci Chcesz mi tylko znowu zniszczyć
życie tak, jak rok temu! On żyje, a ty kłamiesz!
Schowałam twarz w dłoniach i podkurczyłam kolana.
Po chwili usłyszałam głos, który już znałam.
- Niestety Klaudio, to prawda.
Doktor Marczak. Znowu.
- Próbowaliśmy Go reanimować. Bez skutku – podszedł do mnie i zaczął coś
spisywać w wielkim notesie czy jak to się tam nazywało. – Proszę, oto wypis.
Nic Ci nie jest. Możesz iść do domu.
Wzięłam kartkę podawaną mi kartkę bez słowa.
- Będę mogła go zobaczyć? – zapytałam czując, że kolejne łzy ciekną mi
po policzkach.
- Tak, sala czterysta trzydzieści dziewięć. Idź, jak tylko będziesz
gotowa.
Pokiwałam głową, a lekarz wyszedł.
Babcia i matka spojrzały na mnie. Co moja „matka” w ogóle tu robiła?!
Teraz sobie o mnie przypomniała?!
- Co ty tu robisz?! – rzuciłam pytanie ze złością.
- Klaudia, proszę Cię. Da teraz z tym spokój.
- Okej, dam, ale wypierdalaj stąd! – pokazałam je drzwi. – Do domu!
Pokiwała głową i wymaszerowała.
Gładko poszło.
Poprosiłam babcię, by
wyszła, wzięłam przygotowane wcześniej ubrania (pewnie przez matkę), zebrałam
wszystkie rzeczy i ruszyłam do sali czterysta trzydzieści dziewięć, która była
na piętrze wyżej.
Podczas ostatniego tygodnia poznałam ten szpital na wylot. Zaraz po tej
myśli przypomniało mi się dlaczego znowu tu jestem i dlaczego nie wychodzę,
tylko zagłębiam się w budynek.
Z kamienną twarzą weszłam do pomieszczenia.
To co ujrzałam przerosło wszelkie moje oczekiwania.
Że widok był straszny to mało powiedziane. Ciało wyglądało strasznie. Z
ubrań chłopaka nie zostało zbyt wiele, gipsu już nie miał. Cały był w otwartych
ranach w około zaschniętą krwią.
Mimo wszystko nic tak nie przykuło mojej uwagi, jak jego twarz. Blada,
niewzruszona i (przede wszystkim) spokojna, a kąciki ust miał lekko uniesione.
Wyglądał jakby spał, ale tylko z twarzy.
Gdy tylko to zobaczyłam kolana się pode mną ugięły. Padłam na posadzkę,
znów zalewając się łzami. Powróciło do mnie wszystko: dźwięk pękających szyb,
gniecionego metalu, pisk opon. Tego wszystkiego było za dużo! Przypomniała mi
się wcześniej wspomniana rozmowa: czy tylko ja przeżyłam?
Doczołgałam się do łóżka jak jakiś menel (i tak było pusto). Pochwyciłam rękę w bliznach od żyletki, sprzed ponad roku i wcześniej, i ranach po wypadku.
Zamknęłam oczy przyciskając czoło do nieruchomej dłoni.
- Dlaczego Ty zginąłeś?! – krzyknęłam przez zaciśnięte zęby. – To ja
chciałam umrzeć! Pamiętasz?!
- Coś się zmieniło między wami od naszej ostatniej rozmowy?
Podniosłam głowę.
- Tak – potwierdziłam.
Na moim ramieniu spoczęła dłoń doktora Marczaka.
- Współczuję, był dobrym chłopakiem. Rozumiem Cię.
- Rozumie Pan?! – zakpiłam nagle przestając płakać. – Naprawdę Pan
rozumie?! Gówno rozumiesz! Nie straciłeś najważniejszej osoby w swoim życiu,
więc nie pierdol, że mnie rozumiesz! – i znów potok łez spłyną mi po
policzkach.
Nawet nie wiem w którym lekarz się ulotnił. Nie wiem także ile czasu tam
spędziłam. Świat jakby się zatrzymał , a mi nie zostało nic innego, jak wpatrywanie
się w martwego chłopaka z większą intensywnością (o ile to możliwe) niż za jego
życia. Miałam pustkę w głowie.
Z amoku wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.
- Halo? – zapytałam łamiącym się głosem.
- Klauduś schodzisz? – spytała babcia.
- Tak. Daj mi chwilkę – zająkałam się.
- Czekam.
Rozłączyłam się.
Spojrzałam na chłopaka. Wstałam i pochyliłam się nad jego uchem.
- Zawsze razem mimo to – wyszeptałam.
Musnęłam zimne usta chłopaka.
Dostałam się do samochodu babci niewiele myśląc. Po drodze wszystko co
widziałam wydawało mi się jakieś szare i smutne, jakby cały świat pogrążył się
w żałobie i zaczął znikać wraz ze mną.
***
- Klaudia.
Ktoś potrząsną moje
ramie.
- Klaudia!
Otworzyłam oczy, w
których były jeszcze dowody tego, że znowu płakałam. Leżałam na moim wielkim
łóżku, na którym ostatniej nocy spałam i kochałam się z Brajanem w
ciemnościach. Tej nocy nawet księżyca nie było widać przez chmury. Babcia
szarpała mnie za ramie.
- Tak?
- Idź się umyj,
jest dwunasta w nocy – poleciła.
Pokiwałam głową.
Gdy wyszłam z
łazienki po pół godzinie już wiedziałam, że nie zasnę. Uwaliłam się na łóżku i
wgapiłam się w sufit, który o te porze był szary.
Usłyszałam pukanie
do drzwi mojej sypialni.
- Jak się czujesz,
wnusiu? – spytał dziadek, wystawiając głowę.
- Źle – rzekłam
beznamiętnym tonem. – Ja się czuję źle. Ja się czuję źle!
Wszedł do pokoju.
- Rozumiem Cię.
- Kolejna osoba,
która mnie niby „rozumie” – narysowałam w powietrzu cudzysłów. – Co w sobie
wszyscy myślicie? Że mnie rozmiecie tak na prawdę? Nie zrozumiecie mnie dopóki
nie stracicie kogoś dla was najważniejszego.
- Nie mów tak,
proszę. Wcale go nie kochałaś, a on Ciebie także.
- Słucham? –
usiadłam. – Dziadek teraz będzie mi prawił kazania tak jak Jemu wczoraj rano?
Co Ci w ogóle do głowy przyszło?! On mnie kochał, a ja jego! Nie byłe ze mną
tylko dla pieniędzy!
Wciągnął głośno
powietrze.
- Co myślałeś, że
się nie dowiem?! Patrz, dowiedziałam się! I to bardzo szybko!
- Nie wiem o czym
mówisz – stwierdził.
- Na prawdę? Ja
wiem kiedy On kłamał. I wiem kiedy Ty, dziadku, kłamiesz.
- Myślałem po
prostu, że nie jest dla Ciebie odpowiedni.
- Był odpowiedni i
to bardzo! – wrzasnęłam.
- Przepraszam.
- Przepraszać to
powinieneś Jego, a nie mnie. Szkoda, że już nie zdążysz.
Wyszedł z pokoju po chwili ze spuszczoną głową.
Chwyciłam potrójne
zdjęcie w połączonych metalowych ramkach z biurka. Na jednym zewnętrznym był Brajan i ja tulący
się. Na drugim zewnętrznym było nasze wspólne zdjęcie z koncertu Billego
Talenta. Oba robiła nam Tosia. Na tym pośrodku był Brajan w czapce krasnal, i w
jego ulubionej siwej bluzie, i z tym swoim pięknym uśmiechem, który tak
uwielbiałam. Tym samym uśmiechem, którym mnie obdarzył dwa dni temu chwile po
tym jak całowaliśmy się pod drzewem w ogrodzie.
Rzuciłam się do
tyłu na poduszki przykładając zdjęcia do piersi. Po moim policzku poleciała jedna
jedyna łza. Otarłam ją szybko.
- Przejdziemy przez
to razem – szepnęłam w ciemność.
***
Wstałam jakaś ospała o siódmej rano. Spałam tylko pięć godzin! Nadal
wszystko wydawało się szare.
Zeszłam na dół w celu zrobienia sobie mocnej kawy. Idąc musiałam minąć
pokój Brajana, co przyprawiało mnie o bolesne kłucie w sercu. W drodze
powrotnej zobaczyłam coś dziwnego. Drzwi były uchylone i dochodził z nich jakiś
dźwięk. Po dłuższym podsłuchiwaniu zrozumiała, że to dziadek rozmawiający z
kimś przez telefon. Jego głos mówił, że jest w niebo wzięty.
Po chwili wszystkie nici łączące mnie z nim przerwały się. Tak w jednym
krótkim momencie.
Mój ulubiony kubek roztrzaskał
się na setki małych kawałków kalecząc mi stopy i nogi, choć nie tak jak moje
serce wczoraj – na miliony kawałków. Na podłodze pojawiła się wielka
ciemnobrązowa plama po kawie.......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Przepraszam za moją długą nieobecność komputer miałam w naprawie. No, ale już jestem. Zgodnie z prośbami próbuję pisać dłuższe rozdziały. Dziękuję za wypytywanie się mnie, kiedy następny rozdział. Jeszcze raz przepraszam.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
napisz jutro kolejny rozdział ,błagam
OdpowiedzUsuńcudowny *.*
OdpowiedzUsuńgenialny <3
OdpowiedzUsuńŚwietne :* Nie mogę się doczekac następnego *0*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię! To jest piękne. Czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńTaka piękna historia, szkodaa że tak się skończyła :(
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie koniec
UsuńNo fajnie fajnie, dziadek zabił Brajana czekam na nexta
OdpowiedzUsuń